Bogaci skupiają się na okazjach, a nie na uprawnieniach
Jak wielu z Was wie, wzrastałem pod okiem dwóch ojców. Mój biedny ojciec, który był moim naturalnym ojcem, kierował departamentem edukacji na Hawajach. Był zagorzałym związkowcem, podobnie jak inni członkowie mojej rodziny, którzy pracowali w szkołach publicznych i administracji państwowej.
Bogaty ojciec, ojciec mojego najlepszego przyjaciela, był domorosłym, odnoszącym sukcesy biznesmenem, właścicielem hotelów na Hawajach. Był bardzo przeciwny związkom zawodowym z powodu nadużyć jakie widział; był przekonany, że byli to antykapitaliści.
Jako dziecko miałem okazję wysłuchiwać obu stron i potrafiłem zrozumieć argumenty zarówno Bogatego ojca, jak i mojego biednego ojca, broniące ich punktu widzenia. Mimo że kochałem mojego ojca i miałem dla niego uznanie, gdyż był wspaniałą osobą, nie zgadzaliśmy się nigdy w sprawie związków zawodowych. Stałem po stronie Bogatego ojca, a to, co wydarzyło się później w moim życiu, było efektem tego.
A oto prosta historia, która moim zdaniem świetnie wyjaśnia, dlaczego jestem kapitalistą, a nie związkowcem.
Wieczór głosowań
Wiele lat temu pracownik Bogatego ojca o imieniu Bobby zdecydował, że pracownicy hotelu Bogatego ojca powinni założyć związek zawodowy. Przez miesiące działał bez wytchnienia, aby zorganizować pracowników w związek, głosząc jakie korzyści odniosą, gdy będą zrzeszeni. Praca Bobbiego była tak skuteczna, że w końcu udało mu się zorganizować zebranie, na którym miano zagłosować, czy pracownicy powinni zastrajkować i zawiązać związek zawodowy.
Tego wieczoru byłem z Bogatym ojcem, gotowy pomóc i zrobić, co trzeba, by hotel mógł normalnie funkcjonować, jeśli setki pracowników opuściłoby pracę. Atmosfera była napięta.
Na koniec zebrania zostały policzone głosy i okazało się, że Bobby przegrał. Pracownicy nie zdecydowali się zorganizować w związek i praca hotelu powróciła do normalności, na tyle, na ile było to możliwe po przejściowym okresie napiętej atmosfery.
Następnego dnia po głosowaniu Bogaty ojciec wezwał Bobbiego do biura.
- Bobby – powiedział – nie lubię Cię.
Bobby pomyślał, że wie, co za chwilę nastąpi. Był pewny, że za chwilę z ust Bogatego ojca padną słowa: Jesteś zwolniony. Ale tak się nie stało.
Zamiast tego Bogaty ojciec powiedział:
- I choć cię nie lubię, nigdy nie myślałem, że masz tak wielki talent przywódczy. Potrzeba było dużo pracy, aby zorganizować tych wszystkich ludzi, by poszli za Tobą. Zatem awansuję Cię. Wszyscy będą ci teraz podlegać.
Lekcja wyniesiona z tamtego wieczoru
Nauczyłem się tamtego wieczoru, że Bobby, zwolennik związków zawodowych, był zaślepiony uprawnieniami pracowniczymi, natomiast Bogaty ojciec dostrzegł w tym okazję.
Dlatego i ja jestem kapitalistą. Wierzę, że świat jest pełen okazji, które do niczego mnie nie uprawniają, ale które mogą mi pomóc osiągnąć cel.