Uwielbiam podróżowanie. W wieku 12-13 lat postanowiłem, że chcę zostać dyplomatą. W szkole interesowałem się geografią, uczyłem się języków obcych. Kierunki studiów, które obrałem, miały mi pomóc zostać dyplomatą. I udało się. Zacząłem pracować w jednej z agend ONZ w Genewie. Po dwóch latach jednak znudziło mi się – za dużo biurokracji. Postanowiłem spróbować swoich sił w biznesie i rozpocząłem pracę w firmie doradczej, najpierw w audycie, a potem w dziale konsultingu. Audyt to fantastyczna szkoła biznesu – nauczono nas tego, czym różni się bilans od rachunku wyników, czym są koszty stałe, a czym zmienne, na czym firmy zarabiają, a na czym tracą. Szło mi całkiem nieźle – po roku awansowałem. W piątym roku pracy zostałem menedżerem, a już w ósmym – partnerem, czyli współwłaścicielem firmy.
Niestety rozwój mojej kariery zawodowej był okupiony wielogodzinną pracą – czasami było to aż 80 godzin w tygodniu. Pamiętam, jak któregoś dnia przeczytałem, że człowiek średnio przepracowuje około 100 tysięcy godzin w ciągu swojego życia. Średnio pracujemy przez 45 lat, po 45 tygodni w roku, po 45 godzin tygodniowo. Uświadomiłem sobie, że ja swoją normę – 100 tysięcy godzin – wyrobię dużo wcześniej – już po ok 22 latach tak intensywnej pracy. Nie chciałem tak intensywnie pracować do osiągnięcia ustawowego wieku emerytalnego. W 1995 roku postanowiłem przestać pracować najpóźniej w czerwcu 2013 roku. W praktyce udało mi się mój swój plan zrealizować 4 lata wcześniej. W maju 2009 zrezygnowałem z pracy i w wieku 43 lat stałem się rentierem.
Decyzja, aby zostać rentierem miała też związek z tym, że okropnie nie lubię zimy. Ponieważ nie byłem w stanie przyzwyczaić się do tej pory roku, postanowiłem zimować w tropikach, tak jak bociany. Tylko z czego będę się utrzymywać? Dorywcza praca przez 6 miesięcy w roku jest zwykle mało płatna. Praca w tropikach, gdzie jest bardzo tania siła robocza, też nie rozwiąże mojego problemu. Dodatkowo wymaga pozwoleń, które nie są wcale łatwe do uzyskania.
I wtedy przypomniało mi się, że brat mojego ojca miał w Kenii kilka domów, które wynajmował. Pomyślałem, że to jest rozwiązanie, którego szukałem. Ponieważ jednak w Polsce bardziej popularne od domów są mieszkania, to postanowiłem zacząć inwestować w mieszkania na wynajem. Przychody z najmu miały mi zapewnić możliwość utrzymania standardu życia, do którego przyzwyczailiśmy się z moją rodziną, po tym jak przestanę pracować.
Pierwsze mieszkanie na wynajem kupiłem w 1998 roku. Po wielu latach oszczędzania kupiłem je za gotówkę. W 1998 roku nie było zresztą jeszcze w Polsce sensownych ofert kredytów hipotecznych. Od dziecka potrafiłem nie wydawać całego kieszonkowego, które dostawałem od rodziców. Kupowałem sobie to, co było mi potrzebne, ale nie wydawałem pieniędzy, tylko dlatego, że mogą mi wypalić dziurę w kieszeni. Zrozumiałem, że umiejętność życia poniżej swoich możliwości finansowych to jedna z kluczowych umiejętności niezbędnych do osiągnięcia wolności finansowej.
Moja droga do wolności finansowej nie miała dramatycznych zakrętów, zwrotów czy ślepych uliczek, nie otarłem się o bankructwo. Wymagała jednak konsekwencji, cierpliwości i systematyczności. Wbrew modom i trendom kupowałem małe, tanie kawalerki, najczęściej z rynku wtórnego. Szedłem na ilość, a nie na jakość, bo czułem, że ilość zapewni mi stabilność przychodów z najmu. Nie kupowałem apartamentów wakacyjnych ze względu na spore ryzyko sezonowości oraz uzależnienie od trendów; nie kupowałem też nieruchomości za granicą. Nigdy żadnego z zakupionych mieszkań nie sprzedałem, bo nie chodziło mi o pomnażanie mojego kapitału, tylko o tworzenie strumienia przychodu pasywnego.
Po jakimś czasie wspomagania się kredytami, banki uznały, że mam ich zbyt wiele. Zadawałem pytanie: I co z tego? Protestowałem, bo przecież nie miałem jakichkolwiek kłopotów z bieżącą obsługą kredytów. Banki pozostały odporne na moje argumenty, więc kolejne mieszkania kupowałem już tylko za gotówkę.
Obecnie moją misją jest pomóc jak największej liczbie osób w Polsce w osiągnięciu wolności finansowej. Realizuję ją na kilka sposobów – poprzez edukację, pomoc w inwestowaniu oraz poprzez wsparcie w zarządzaniu najmem.
Edukację, czyli dzielenie się swoją wiedzą i doświadczeniami, realizuję pisząc książki, artykuły, udzielając wywiadów oraz prowadząc prezentacje na uczelniach i dla organizacji biznesowych. Swoją strategię inwestowania opisałem szczegółowo w książce (już 5-tej z kolei!) Mieszkania na wynajem. Moja droga do wolności finansowej.
Pomoc w inwestowaniu realizuję udzielając porad i usługi przez moje spółki – Mzuri Investments, której specjaliści ciągle poszukują dobrych okazji rynkowych oraz Mzuri Crowd Fund Investing, której oferta skierowana jest głównie do osób, które nie posiadają wystarczających zasobów do rozpoczęcia inwestowania w mieszkania na wynajem.
Jak już wspomniałem na początku tej historii, moją pasją jest podróżowanie i poznawanie życia. Odwiedziłem już każdy, bez wyjątku, kraj na świecie. Te, które mi się najbardziej spodobały, zamierzam odwiedzić ponownie i spędzić w każdym z nich więcej czasu – może nawet całą zimę? Wiosny i lata zamierzam spędzać w Europie – co roku w innym mieście, w każde lato realizując się w innym zajęciu. Chcę popracować m.in jako agent ubezpieczeniowy, urzędnik w urzędzie gminy, sprzedawca paliwa na stacji, sprzedawca mieszkań u dewelopera czy kwiatów w kwiaciarni. A także jako kasjer w hipermarkecie, motorniczy tramwaju czy kierowca autobusu miejskiego. Marzy mi się praca w kanalizacji miejskiej, w zakładzie oczyszczania miasta, w zakładzie pogrzebowym, ale też w McDonaldzie czy jakiejś sieci pizzerii. Celem tych wszystkich „zawodów emeryta” jest poznanie życia z innej perspektywy.
Realizację planu wykonywania „zawodów emeryta” rozpocznę, gdy osiągnę 50-tkę. Niemniej w 2012 roku byłem już stewardem na Stadionie Narodowym w trakcie EURO 2012. Rok wcześniej pracowałem jako rachmistrz przy okazji Powszechnego Spisu Ludności. Obawiałem się, że takie okazje mogą się już nie powtórzyć za mojego życia. Były to bardzo ciekawe doświadczenia. Oprócz tego planuję co roku uczyć się innego języka. Władam już jedenastoma, przy czym w siedmiu potrafię opowiedzieć o wolności finansowej. Pozostałych nie znam jeszcze wystarczająco dobrze.
Mam sporo wolnego czasu, dlatego sporo czytam. Udało mi się przeczytać wiele wartościowych pozycji, w tym większość książek Roberta Kiyosaki. Na swoim blogu zamieszczam recenzje najciekawszych według mnie pozycji. To dzięki lekturze Kwadrantu przepływu pieniędzy (mojej ulubionej książki Roberta) dowiedziałem się, jak można nazwać to, co już od jakiegoś czasu robiłem. Wcześniej nazywałem to przygotowywaniem się do wcześniejszej emerytury. Dzięki lekturze Kwadrantu dowiedziałem się, że jest to wolność finansowa.
Nie skupiam się na porażkach. Zaliczyłem jakieś niepowodzenia, to nieuniknione. Natomiast – odpukać – nie były to wielkie niepowodzenia. Nie zbankrutowałem. Nie przysporzyłem sobie wrogów. Nie zostałem nigdy zwolniony z pracy. Nie popadłem w alkoholizm. Po prostu staram się być większym od swoich problemów, a w niepowodzeniach dostrzegać nie porażki, a raczej lekcje, które będą przydatne w przyszłości.