Wyspecjalizowanie się w tematyce inwestycji offshore – to droga do finansowej niezależności, na której w przeciągu 2 do 5 lat, w zależności od ilości posiadanego kapitału inwestycyjnego, można zostać naprawdę bogatym. Należy jedynie pozwolić swoim pieniądzom pracować na siebie. Sposobów na rozpoczęcie zarabiania jest wiele, lecz jednym z najszybszych jest udział w programach wysokiego ryzyka.
Programy te są też często jedyną dostępną opcją dla osób nie posiadających dużego kapitału inwestycyjnego. Ich mankamentem jest jednak ich status, gdyż oferta ogromnych zysków zawiera w sobie czynnik bardzo wysokiego ryzyka. Z tego powodu programów takich nie obstawia się nigdy wysokimi sumami i na bieżąco wycofuje się zyski.
Zatem jest to pewna gra, w której umiejętnie żonglując stosunkowo małymi pieniędzmi można w przeciągu jednego roku zarobić parę tysięcy dolarów. Cóż jednak robić, gdy się posiada trochę więcej pieniędzy lub też nie szuka przygód ani dreszczy emocji w programach wysokiego ryzyka? Co zrobić, gdy pragnie się ulokować swoje grosiki w bezpiecznym miejscu tak, aby otrzymać od kilku do nawet kilkudziesięciu procent zysku miesięcznie? Odpowiedzią na to są secured private placements czy też mutual funds. Oba te pojęcia w zasadzie określają to samo, a więc fundusze zbiorcze, w których tysiące drobnych inwestorów umieszczają swój kapitał w puli i pula ta jest inwestowana przez zarządzającego funduszem. Różnią się one jedynie formą i skalą wielkości. Mutual funds – to wielkie fundusze zbiorcze oferowane przez banki i wielkie grupy finansowe. Minimalne wkłady są tutaj częstokroć bardzo wysokie, a oferowane zyski leżą na poziomie od 10% do 100% rocznie. Zyski zależą w dużej mierze od zainwestowanego minimum.
Secured private placements, w odróżnieniu od mutual funds, to mniejsze, prywatne i bardzo lukratywne fundusze, które rzadko oferują mniej niż 10% zysku miesięcznie przy nawet bardzo małych depozytach.
Skąd się biorą tak wysokie zyski? Istnieją duże możliwości inwestycyjne, gdzie nie sięga zainteresowanie banków. Związane jest to z tym, że każdego dnia uruchamianych jest wiele nowych firm i koncepcji. Gdy jakaś nieznana firma poprosi o kredyt w banku na sfinansowanie swojej nowej koncepcji czy patentu o światowym potencjale – banki są jedynie zainteresowane zabezpieczeniem kredytu, np. w nieruchomościach lub innych środkach trwałych. Prawda jest taka, że aby otrzymać kredyt w banku, należy wpierw udowodnić, iż tak naprawdę nie potrzebuje się pieniędzy.
Co więc mają zrobić ci, którzy są np. posiadaczami patentów czy też koncepcji mających ogromny potencjał? Ponieważ dla urzędników bankowych wartość intelektualna nie jest wymienialna na gotówkę – odsyłają wnioskodawców z kwitkiem. To zjawisko kreuje ogromną niszę możliwości inwestycyjnych, egzystującą poza sferą zainteresowań banków. Tutaj zaczyna się rola wysoko wyspecjalizowanych funduszy inwestycyjnych, które nie oceniają wielkości willi klienta, lecz wielkość jego umysłu i jeśli – według tej oceny – koncepcja jest warta finansowania – angażują niezbędny kapitał.
To są właśnie secured private placements, a więc mniejsze prywatne fundusze zbiorcze, które oferują częstokroć kilkakrotnie wyższe oprocentowanie od zainwestowanego kapitału niż mutual funds, gdyż zyski w prywatnych funduszach są też o niebo wyższe. Owocem zainwestowanego kapitału nie są odsetki będące okruchami z pańskiego stołu, lecz udziały w firmach dokonujących szybkiej ekspansji, udziały w zyskach z patentów, praw autorskich itd.
Nic więc dziwnego, że fundusze inwestycyjne typu private placements są nie lada gratką dla doświadczonych inwestorów, gdyż nie tylko oferują doskonałe zyski, lecz także pełną anonimowość. Część z nich jest usytuowana offshore, a więc w takich jurysdykcjach prawnych, które nie opodatkowują dochodów obywateli nie mieszkających na stałe w danej jurysdykcji.
Ponieważ dla wielu osób kwota minimalnego udziału jest często zbyt wysoka, organizuje się zbiórkę pieniędzy (pooling), gdzie minimum wynosi np. 100 dolarów, a celem jest uzbieranie minimalnego udziału np. 2000 dolarów. Pozwala to wielu osobom uczestniczyć w takiej inwestycji, bez podejmowania zbyt wysokiego ryzyka. Dzięki temu, że firma zbierająca pulę minimalnego wkładu jest członkiem klubu, możemy w dowolnym czasie dokonywać następnych rocznych lokat.
Inne fundusze tego typu mają swoje siedziby choćby w USA i funkcjonują jako licencjonowane grupy inwestycyjne, gdzie obywatele amerykańscy zobowiązani są płacić podatki od zysków. Jednakże dla nas, jako obywateli innych państw, niż Kanady i USA, są to strefy wolne od podatków, gdyż ustawodawstwo amerykańskie pozwala na taki manewr. Przykładem tego typu funduszy jest Synergy Alliance Group z Orlando na Florydzie – firma będąca prywatnym funduszem rozwoju przedsiębiorczości. Oferowane zyski oscylują w granicach od 50% do 400% w skali roku – w zależności od funduszu i wielkości inwestowanego kapitału.
Nasuwa się tutaj pytanie czy tego typu fundusze są dostępne dla drobnych inwestorów? Czy trzeba dysponować setkami tysięcy dolarów, aby brać w nich udział? Czy jako osoba posiadająca jedynie 100 czy 1000 dolarów jest się z tych możliwości wyłączonym? W zasadzie tak i tutaj pozostają do dyspozycji programy wysokiego ryzyka high yield, gdzie w przeciągu roku czy też dwóch można “dorosnąć” do poważniejszych funduszów inwestycyjnych.
Pooling – czyli szansa dla początkujących lub ostrożnych
W ostatnim okresie coraz bardziej popularne stają się prywatne zbiórki, gdzie kilka lub nawet kilkuset osób wspólnie obstawia jakiś fundusz, na partycypowanie w którym nikogo indywidualnie nie byłoby stać. Nie jest to jeszcze jedna forma funduszu zbiorczego, gdzie się wpłaca pieniądze do puli i otrzymuje jakieś stałe lub bieżące oprocentowanie, nie mając wglądu w to, gdzie pieniądze są inwestowane.
W tym przypadku dokonuje się zbiórki i inwestuje pieniądze w jakieś uzgodnione fundusze. Współinwestorzy stają się tym sposobem równoprawnymi partnerami mającymi na bieżąco dostęp do wszystkich danych. Zyski są dzielone wprost proporcjonalnie do wysokości wkładu, a inwestorzy są ze sobą w stałym kontakcie. Jedynym warunkiem tej formy wspólnego inwestowania jest wybranie jednej, dwóch osób czy firm jako tych, które rejestrują konto inwestycyjne na siebie. Osoby te odpowiadają wobec pozostałych, informują o bieżących sprawach, prowadzą rozliczenia itd.
Każdy zainteresowany tym systemem powinien przedstawić tę możliwość znajomym czy współpracownikom, gdyż uruchomienie wspólnego konta inwestycyjnego jest życiową szansą dla tych, którzy są mniej zamożni. Zainwestowane tutaj w bezpieczny sposób 1000 dolarów może przynieść nawet 10-50% zysku miesięcznie. Wszystko jest uzależnione od ilości zebranego kapitału.
Zrozumiałym jest, że większość ludzi, nie mając wcześniej styczności z tego rodzaju inwestowaniem, podchodzi do tego typu ofert z poważnym sceptycyzmem, gdy słyszą o oferowanych miesięcznych zyskach rzędu 10% czy też 60%. Mają po prostu wątpliwości czy to jest możliwe. Ci, którzy mieli już z tego typu inwestycjami do czynienia, marzą o znalezieniu dojścia do private placements, gdyż jest to sporadyczne i nikt tego nie ogłasza w gazetach. Prawdą jest, że ludziom nie posiadającym bardzo dobrych kontaktów w kręgach finansowych może zająć to częstokroć kilka lat, zanim znajdą dobry fundusz tego typu, jako że są one blokowane przez dużych inwestorów i rezerwowane dla kręgu własnych znajomych i kontaktów w biznesie.
Należy pamiętać, że interesy tego typu były do niedawna wyłącznie zarezerwowane dla bardzo bogatych i większość z nich nadal nie wychodzi poza zamknięte kręgi finansjery. Dlatego też to, co się “wymyka” spod ich wpływów i kontroli, jest zjawiskiem nowym, zjawiskiem ery Internetu, więc jest traktowane jako niezwykle lukratywna szansa zapewnienia sobie wręcz nieprawdopodobnych zysków.
Przykładem są słynne już od kilku lat fundusze Jamesa Kinga w SOMA Corp. Panama, które są uruchamiane zazwyczaj co kwartał. Na otwarcie nowego cyklu czeka tylu ludzi, że gdy zostają ogłoszone zapisy, często wystarczy kilka dni na zebranie np. 10 milionów dolarów. Zainwestowane pieniądze dostarczają pasywnego dochodu wypłacanego co miesiąc czy co kwartał – w zależności od realizowanego programu.