W 1974 roku wziąłem udział w moich pierwszych zajęciach poświęconych inwestowaniu w nieruchomości. Ten 2-dniowy kurs kosztował mnie 385 dolarów, co było wtedy fortuną, gdyż moja miesięczna pensja wynosiła niecałe 1000 dolarów.
Po miesiącach poszukiwania mojej pierwszej nieruchomości inwestycyjnej, znalazłem niewielkie kondominium z jedną sypialnią i jedną łazienką w miejscowości o nazwie Lahaina na wyspie Maui, znanym na całym świecie kurorcie. Mieszkanie kosztowało 18 tysięcy dolarów.
Ponieważ nie miałem żadnych pieniędzy, użyłem mojej karty kredytowej, w celu pokrycia pierwszej 10-procentowej raty w wysokości 1800 dolarów. Innymi słowy, użyłem 100% długu, żeby kupić tamtą nieruchomość.
Pomimo tego, że korzystałem ze 100-procentowej dźwigni (nie polecam takiego działania, chociaż sam tak robiłem), to po uwzględnieniu wszystkich kosztów i spłaty raty kredytu otrzymywałem miesięczny zysk w wysokości około 20 dolarów w postaci pasywnego przepływu pieniędzy. W wieku 27 lat byłem właścicielem kondominium w Waikiki, w którym mieszkałem oraz kondominium w Lahaina, które wynajmowałem. Rozpoczęła się moja kariera związana z inwestowaniem w nieruchomości – a ja byłem po uszy w długach.
„Potentat z kartą kredytową”
Ponieważ nie miałem wtedy żony, razem z kilkoma znajomymi spotykaliśmy się każdego piątkowego popołudnia w popularnej knajpce w centrum Honolulu, żeby się czegoś napić i, jeśli mieliśmy szczęście, poznać jakieś miłe dziewczyny, które pracowały w śródmieściu. W piątek, po finalizacji transakcji zakupu kondominium na Maui, powiedziałem przyjaciołom o mojej inwestycji.
– Zwariowałeś? – zapytał jeden z nich, młody adwokat, który dopiero co ukończył studia prawnicze.
– Odbiło Ci – powiedział kolejny.
– Kupiłeś kondominium przy pomocy karty kredytowej? Czy wiesz, jakie to jest ryzykowne i głupie?
– Tak, ale to taka świetna transakcja – odpowiedziałem w swojej obronie.
Moi znajomi dalej się ze mnie śmiali, nazywając mnie „potentatem z kartą kredytową”. Im bardziej się broniłem, tym bardziej mi dokuczali i tym bardziej się śmiali. W końcu się poddałem i zacząłem rozmawiać z grupą dziewczyn.
Mniej więcej rok później znów spotkaliśmy się w tej samej knajpce, do której kiedyś chodziliśmy prawie w każdy piątek.
– Jak tam się powodzi naszemu „potentatowi z kartą kredytową”? – zapytał mój znajomy, młody prawnik.
– Czy kupiłeś jeszcze jakieś nieruchomości, używając swojej karty kredytowej?
– Nie – odpowiedziałem z uśmiechem na ustach.
– Sprzedałem jedną za 48 tysięcy. W ciągu roku uzyskałem 30 tysięcy dolarów zysku.
Choć byłem zadowolony, że skończyły się docinki i dowiodłem swojej racji, to najbardziej cieszyło mnie to, że nauczyłem się jak wykorzystywać dług, żeby stać się bogatszym.
Od 25 dolarów miesięcznie do 29 tysięcy miesięcznie
Moja żona miała podobne doświadczenia. Kupiła swoją pierwszą nieruchomość w 1988 roku. Był to mały dom z dwiema sypialniami i jedną łazienką, położony w bardzo dobrej dzielnicy w Portland, w stanie Oregon. Cena zakupu wynosiła 45 tysięcy dolarów. Wpłaciła pierwszą ratę w wysokości 5 tysięcy i otrzymywała około 25 dolarów miesięcznie, po uwzględnieniu kosztów i raty kredytu.
Kilka jej przyjaciółek robiło jej takie same uwagi jak moi znajomi. Uważały, że 25 dolarów miesięcznie nie jest warte ryzyka związanego z pożyczaniem pieniędzy. Jednak jej przyjaciółki nie rozumiały, że nie chodziło wtedy o pieniądze, ale o doświadczenie.
Korzystając z tego doświadczenia, 16 lat później moja żona kupiła nieruchomość komercyjną za 7 milionów dolarów. Ponieważ była to świetna inwestycja, bank pożyczył jej większość z tych pieniędzy – czyli był to dług. Co miesiąc, po zapłaceniu wszystkich kosztów, na jej konto wędruje dochód w wysokości 29 tysięcy dolarów. To więcej niż roczne zarobki wielu ludzi.
Na swoich wykładach często pyta słuchaczy: Ile czasu potrzebowaliby państwo, żeby oszczędzić 7 milionów dolarów? Ludzie najczęściej przyznają, że odłożenie takiej sumy zajęłoby trochę czasu – jeśli w ogóle byłoby to możliwe. Następnie Kim przypomina jeszcze, że trzeba najpierw zarobić prawie 14 milionów dolarów brutto, żeby otrzymać 7 milionów po odciągnięciu podatków. Idea zarobienia 14 milionów dolarów wykracza poza możliwości większości ludzi, którzy w ciągu całego życia tyle nie zarobią. Potem Kim mówi słuchaczom, że potrzebowała 2 tygodni, żeby zgromadzić 7 milionów dolarów w celu sfinansowania swojej inwestycji przy pomocy długu – czyli pieniędzy wolnych od podatku.
Zwykle kończy pytaniem: Czy uzyskalibyście państwo pożyczkę bankową w wysokości 7 milionów dolarów na inwestycje w fundusze?
Dług nie stanowi problemu
– Mój bankowiec jest moim najlepszym wspólnikiem – zwykł mówić Bogaty ojciec.
– Pożycza mi 90% pieniędzy, a ja kontroluję 100% nieruchomości, 100% zysków i 100% ulg podatkowych. Jedyne co muszę robić, to znajdować świetne inwestycje, w których on chce być moim wspólnikiem.
Wielu doradców finansowych mówi: spłać swoje długi, spłać swoje karty kredytowe, spłać swój kredyt hipoteczny. Wielu z nich zdaje się myśleć, że każdy dług jest zły.
– Dług nie stanowi problemu – mawiał Bogaty ojciec.
– Przyczyną problemów może być to, co za te pieniądze kupujesz.
W latach 1995-2005 oszczędzający – ludzie, którzy gromadzili pieniądze na lokatach bankowych lub w funduszach inwestycyjnych – stracili bardzo dużo. Stracili, ponieważ nastąpił krach na giełdzie. W latach 1995-2005 wielu dłużników, którzy wykorzystali niskie stopy procentowe i zainwestowali w nieruchomości, zarobiło fortuny podczas największego w historii boomu na rynku nieruchomości.
Tak więc bogaci stają się jeszcze bogatsi również dlatego, że wiedzą, w jaki sposób użyć długu, aby powiększyć swoją fortunę.